Słuchawki Marshall Major III Brown

Kupiłem te słuchawki głównie skuszony rockowym designem. Co do brzmienia to chciałem tylko sprawdzić w sklepie, czy są wystarczająco głośne, gdyż samo brzmienie dostrajam przez odpowiednie programy np. Dolby Atmos, Bass Booster itp. Ale po dwóch tygodniach użytkowania warto napisać coś także w kwestii brzmienia. Porównywałem je z posiadanymi słuchawkami CAL (dla niewtajemniczonych chodzi o już kultowe Creative Aurvana Live, mam je kilkanaście lat) i Scullcandy (nie pamiętam modelu ale mają odpinany kabel, około 4 letnie). Jeśli chodzi o detaliczność brzmienia to Marshalle dorównują CAL om, ale mają taki bardziej rockowy pazur, czyli uwypuklają np. gitarowe brzmienia czy wokale. CALe są jakby bardziej zrównoważone i delikatniejsze w brzmieniu (bardzo dobre do klasyki), jednak w rockowych kawałkach brzmienie może wydawać się czasami zbyt natarczywe, tutaj detaliczność czasami przeszkadza (dużo zależy oczywiście od utworu). W porównaniu z kolei do Skullcandy, Marshall e wydają się zbyt ostre w brzmieniu, szczególnie w zakresie wysokich tonów. Skullcandy grają taką jakby masą dźwięku, szczególnie fajne jest to w utworach rockowych, nie ma detaliczności ale jest masa dźwięku, który całościowo jest przyjemny. Zasadniczo jednak dźwięk słuchawek Marshall w porównaniu do Scullcandy jest lepszy, można go łatwo kształtować wg swojego upodobania, detaliczność, scena dźwiękowa i bas (odpowiednio głęboki ale nie natarczywy) są naprawdę wysokiej jakości i ten potencjał warto wykorzystać kształtując brzmienie dla naszych uszu. Wygląd, wysoka jakość wykonania, są także argumentami przemawiającymi za Marshall ami. Dodatkowymi plusami jest wymienny kabel (ze stałym kablem słuchawek już nie kupuję) i bardzo łatwo wymienialne nauszniki ze sztucznej skóry.

Bardzo dobra jakość dźwięku i wykonanie słuchawek, lecz po długim słuchaniu muzyki bolą uszy.

Nie moja bajka, ale kupione dla nastolatka. Uważane za kultowe w kręgach muzykującej młodzieży. Grają dla mnie w sposób niezrównoważony, z wyraźnym podbiciem środka i góry, przez co są "drapieżne", ale pozbawione prawidłowego basu. Prawdopodobnie podkreśla to także konstrukcja, nie kryjąca całego ucha. Dla fanów rocka to będzie najczęściej bez znaczenia, a nawet na plus.
Natomiast pod jednym względem są niezrównane - przetrwałyby chyba wybuch bomby wodorowej w epicentrum. Rzeczone dziecię potrafi zmasakrować dowolne słuchawki w ciągu max kilku miesięcy - marshalle ma od trzech lat i wyglądają prawie jak nowe. Nawet kabel wciąż działa (a w razie czego się po prostu wpina nowy).
Duża inwestycja, ale patrzcie państwo - już się zwróciła, a nadal gra i trąbi.