Mysz Razer Lancehead Tournament Edition (RZ01-02130100-R3G1)

GIT

Przesiadka z Zowie FK2 pierwszej generacji (zanim benQ przejęło zowie). Mysz dosyć ciężka jako że wcześniej miałem 84 gramowego gryzonia. Ale idzie się przyzwyczaić i przestawić pamięć mięśniową na nową wagę.
LEDy to zbędny bajer którego nawet nie używam także się nie wypowiem na jego temat.
Co do oprogramowania to totalna klapa, ciągle się zacina, resetuje swoje ustawienia. FK2 pod tym względem wygrywa jako, że jest to mysz typu plug n play (bez zbędnego badziewnego oprogramowania).
Mysz porusza się bardzo dobrze na Zowie G-SR.
Dosyć dużym minusem jest górna część myszy która dosyć często powoduje wciśnięcie PPM gdy tego nie chcemy przy palm gripie.
Sensor z najwyższej półki także tutaj nie ma co się rozpisywać na jego temat. Zero akceleracji itp.

Konstrukcja solidna, aczkolwiek przy chwycie claw grip (trzymam myszkę tylko opuszkami) przyciski z prawej strony łatwo przypadkowo wcisnąć, więc są nie do użytku. Ruchy bardzo precyzyjne, sensor rewelacja. Podświetlenie dość dyskretne, ładnie zmienia kolory. Spodziewałem się lepszego chwytu tej myszki, jest tylko dobrze. Przy takiej wydanej kwocie myślałem, że będzie lepiej, ale to może przez moją dużą dłoń i sposób trzymania gryzonia... Drugi raz bym jej nie kupił, poszukałbym czegoś lepiej leżącego w dłoni.

Myszkę mam już któryś rok, i po takim czasie klikanie w myszce zaczęło lekko skrzypić. Poza tym działa bez zarzutów.

+Wykonana z dobrych materiałów
+skoki przycisków wyczuwalne
+przeskok skrola również wyczuwalny
- Zbyt łatwe przestawienie DPI
-Program razer synapse niedopracowany

po miesiącu uzytkowania zauważyłem zapadający się prawy klawisz zewnętrzny, poza tym wszystko ok

double click po półtora roku

+

zarządzanie myszką za pomoca apki wielkiej jak słoń i konieczność tworzenia konta w razerze? kpina!